Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Agencja Wydawniczo Reklamowa WPROST Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-305) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

Człowiek Roku „Wprost” 2018

Nagrodę Człowieka Roku „Wprost” za rok 2018 kolegium redakcyjne przyznało Polkom i Polakom za 100 lat niesienia biało-czerwonej godnie i wysoko.

Jan Wróbel

Nieraz w naszych dziejach mieliśmy powody by – czasem wbrew realiom, czasem wbrew wyrokom geopolityki – wznosić okrzyk: „Niech żyje Polska…!”. Przyznając nagrodę, redakcja „Wprost” chce mocno, ze stosowną porcją powagi, ale także z solidną porcją życzliwości i radości rozwinąć ten tradycyjny okrzyk. Niech żyją Polacy, niech żyją Polki! Ludzie nadzwyczajni i… zwyczajni, bohaterowie i ci, dla których bohaterowie poświęcali życie. Wszyscy, którzy utworzyli, przechowali i rozwinęli wspólnotę – nie lepszą od innych, ale naszą. Wspólnotę wartości, w której ceni się odwagę, solidarność, gościnność, poczucie humoru, zaradność, miłość i prawdę. Cofnijmy się dość głęboko w dziejach. W końcu, jak napisał Cyprian Kamil Norwid, „Przeszłość do dziś, tylko cokolwiek dalej”. To „cokolwiek dalej” to w tym wypadku XVI stulecie. Stulecie ruchu egzekucyjnego – wielkiego zrywu szlachty pragnącej wymusić na magnaterii i polskim królu przestrzeganie prawa, powołanie stałej armii dla obrony granicy wschodniej – „obrony potocznej”, powołanie zawodowych urzędników, stosowanie niespotykanej w innych krajach tolerancji religijnej, zwrot przez oligarchów niesłusznie przejętej na własność ziemi królewskiej, ujednolicenie i spisanie prawa. Zryw polityczny, środowiskowy, a zarazem bardzo propaństwowy. I… zapomniany. Może zapomniany dlatego, że nasz stosunek do polskiej historii zbudowany jest na utrwalonym przekonaniu, że Polak jest doskonały „do szabli i do szklanki”, ewentualnie do „tańca i różańca”, ale nie do budowania państwa? Że Ojczyznę kochamy, ale państwo zaniedbujemy?

ZAPOMNIANE KARTY PRZESZŁOŚCI

Posłużę się tutaj wymownym przykładem. Joachim Lelewel, bojownik naszej wolności, powstaniec, liberał, XIX-wieczny emigrant polityczny, a zarazem pierwszy polski historyk. Jak on, ten wolnościowiec i patriota, oceniał ruch egzekucyjny? Otóż… źle. Między innymi pisał: „Przodkowie nasi, niebaczni na fatalne w przyszłości tylu nadużyć skutki, cieszyli się przytomnych swobód użyciem”. Joachim Lelewel, jak tylu innych patriotów, żył w cieniu wielkiej traumy narodowej – rozbiorów naszego kraju. W dziejach Polski przedrozbiorowej szczególnie czujnym okiem wypatrywał zatem wszelkich oznak słabnącej władzy. Nawet ten wybitny umysł nie dostrzegł szansy, jaką dla Rzeczypospolitej – i dla królów – stanowił oddolny ruch pragnący uczynić państwo silniejszym, bez utraty jego obywatelskiego ducha. Mamy w polskich dziejach wiele takich zapomnianych albo na poły zapomnianych kart obywatelskich. Bardziej pamiętamy heroizm powstańców styczniowych niż stworzenie przez nich w konspiracji polskiego tajnego państwa: z podziemną pocztą, obligacjami powstańczego skarbu, podatkami i budzącą posłuch administracją. Działacze wielkopolskich kółek rolniczych, które

postawiły tamę wysiłkom germanizacyjnym państwa pruskiego, nie mają w stolicy Polski swojej alei, podobnie jak zapracowani księża społecznicy i działacze ruchu abstynenckiego, który uratował polską wieś pod zaborami austriackim i rosyjskim przed biologiczną katastrofą. Nie ma też w Warszawie ulicy Hipolita Cegielskiego, wielkiego patrioty, który pokazał Polakom, jak zwyciężać mamy, kiedy nie czas na szable, lecz na kapitalizm. Rozmywa nam się w pamięci narodowej wielość ruchów spółdzielczych, społemowskich, społecznikowskich i propaństwowych z czasów II RP. Słusznie pamiętamy czyn zbrojny Armii Krajowej i innych bohaterskich formacji z lat II wojny światowej. Pozwalamy natomiast, by zanikała świadomość, że polska konspiracja doprowadziła do powstania Polskiego Państwa Podziemnego. Jego fenomen polegał nie tylko na dublowaniu administracji okupacyjnej – przypomnę, w warunkach brutalnego terroru – lecz również na dalekowzroczności. Wystarczy powiedzieć, że jeden z wydziałów podziemnego rządu zajmował się problematyką zagospodarowania przyszłych, spodziewanych nabytków polskich na Ziemiach Zachodnich! Fenomenalne państwo, nie dość, że konspiracyjne, to budowane spontanicznie i oddolnie – podziemny rząd zagospodarowywał aktywność Polek i Polaków.

BIEG DO SUKCESU

Czasy PRL, znowu trudne, to zarazem liczne przejawy zbiorowego i indywidualnego oporu, jak i czasy dobrze zorganizowanej pomocy dla robotników krzywdzonych przez władzę po rebelii 1976 r., samorzutnego tworzenia archipelagu wysp samorządnej Polski w Sierpniu 1980 r. i przetrwania tysięcy komitetów zakładowych, gazetek i komitetów nielegalnej Solidarności, po starciu czołgów i obywateli, w którym na pewien czas zwyciężyły czołgi. Być może najbardziej zdumiewające czasy naszych dziejów to jednak te 30 już lat, które przeszliśmy – nie, nie przeszliśmy – przebiegliśmy od 1989 r. Warto zadać sobie pytanie, jak wyglądałaby dzisiaj Polska, gdyby dar wolności spadł na społeczeństwo

bierne, nieskłonne do podejmowania zadań i ryzyka. Jak wyglądałaby Polska roku 2018, w setną rocznicę odzyskania Niepodległości, gdyby nie dynamizm milionów następców ruchu egzekucyjnego, Wokulskich, Rzeckich, społeczników i solidarnościowców. Rzeczpospolita roku 2018 nie była – i nigdy nie będzie – państwem idealnym, nie była – i nie musi być – najlepsza na świecie. Była – myślę, że zawsze będzie – krajem, w którym niejedno jest do poprawki, niejedno do zmiany. Myślę, że my wszyscy mamy prawo i obowiązek powiedzieć za polskim prezydentem: „Ciągle się uczę”. Na pewno Rzeczpospolita okazała się przy tym – i taka pozostanie – lokomotywą pchaną naprzód przez mnóstwo wagoników. 30 naszych ostatnich lat to 30 lat dzielnych i aktywnych milionów Polek, milionów Polaków.

ODZNACZENIA DLA POLEK I POLAKÓW

I jeszcze jedno, ostatnie już odniesienie do przeszłości. Arkady Fiedler w pełnej pasji opowieści o Dywizjonie 303 zawarł pewną polemiczną refleksję. Oto mechanicy brytyjskich stacji lotniczych regularnie pomijani byli w odznaczeniach. Owszem, kiedy wrogie samoloty przedzierały się w głąb kraju i atakowały wojskowe lotniska, wtedy zdarzało się, że angielskie dowództwo wręczało medale za to, że mechanicy zachowali się bohatersko, np. ratując mienie z pożaru. Za bardzo ciężką, odpowiedzialną i wykonywaną w skrajnych nieraz warunkach pracę – medali nie przewidziano. Dlaczego, zauważał Fiedler, nie dołączyć do odznaczanych lotników również tych, dzięki którym lotnik mógł bronić Anglii? Metaforycznie mówiąc – my dzisiaj właśnie chcemy tak uczynić. Dać medale i lotnikom, i mechanikom. Oczywiście – również i na równych prawach dać je lotniczkom i mechaniczkom. Dać medale tym, o których można powiedzieć, parafrazując Winstona Churchila: „Tak wielu zrobiło tak wiele dla tak wielu!”. Czas na odznaczenia dla Polek, dla Polaków!

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań