Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Agencja Wydawniczo Reklamowa WPROST Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-305) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

Polityka falliczna

Magdalena Środa

Nie ma jasności, na czym będzie polegała Putinowska wojna, ale wiadomo już, że rosyjski autokrata obudził sporo uśpionych demonów. Różnie je można nazywać: militarnym zapałem, niepohamowaną żądzą bohaterstwa lub polityką falliczną. Oczywiście każda polityka jest falliczna, ale Putin obnażył to w całej dosłowności (jakaś amerykańska komentatorka napisała, że „Putin gwałci Ukrainę, a ci, którzy na to nie reagują, to impotenci”) i wielu narzucił ton.

W polskim parlamencie w pamiętny dzień Zgody Narodowej (5.03.2014!), powstałej chwilowo wokół deklaracji solidarności z Ukrainą, było to aż nadto widoczne. Zwłaszcza po prawej stronie sceny politycznej. Politycy wyznający zasadę miłowania nieprzyjaciół swoich domagali się dozbrajania, mówili o chwale polskiego oręża oraz o tym, że nasi żołnierze są gotowi na bohaterską śmierć w każdej sprawie, a w szczególności w sprawie wolności, demokracji i niepodległości. Oczywiście politycy ci dawno wyrośli z wieku poborowego i ich militarna duma i gotowość na śmierć, a także do zabijania, nie dotyczyły ich osobiście. I nie oni zapewne stracą, gdy będzie się dozbrajać wojsko kosztem innych spraw.

Wielki militarny zapał (na miarę XIX w.!) okazał Jarosław Kaczyński, w wyobraźni widząc się zapewne wodzem niezwyciężonych polskich wojsk, które bez trudu pokonałyby armie rosyjską, krymską i inne, gdyby tylko rząd je dozbroił i unowocześnił. Kaczyński by to zrobił z całą pewnością! Co tam edukacja, co tam kultura, armia – to jest coś! (dzięki jej działaniom mogą potem powstawać muzea naszych zwycięstw i porażek).

W jeszcze większą aureolę bohaterstwa wszedł absolutnie bezkompromisowy obrońca życia poseł Jacek Żalek. Ten radykalny katolik, wrażliwy na cierpienie zarodków nawet w bardzo wczesnym stanie blastocysty, nawoływał do dozbrajania armii i żołnierskiego bohaterstwa w zabijaniu innych. Gdybym ja nawoływała do unowocześniania gabinetów ginekologicznych, by kobiety mogły bezpiecznie przeprowadzać aborcję, to zapewne skandal byłby ogromny. Gdy politycy domagają się miliardów na dozbrajanie armii, w której wszystko – i sprzęt, i ludzie – służą do zabijania tysięcy innych ludzi, to przypomnienie o „szacunku do życia” i normie „nie zabijaj” wydaje się co najmniej nie na miejscu. Zabijać w imię wolności zawsze można, przerywać ciążę w imię troski o wolność kobiety to największa zbrodnia. Taka jest nasza kultura, dlatego nazywam ją falliczną. I nikt z naszych prawicowych ideologów nie powie o niej, że to ona jest „cywilizacją śmierci”. I że ta cywilizacja właśnie się rozkręca.

Nastrojom militarystyczno-fallicznym uległa nawet bardzo kobieca publicystka „Gazety Wyborczej” Katarzyna Kolenda-Zaleska. W swoim felietonie (4.03) wyraża tęsknotę za silnym przywódcą. Marzy jej się Reagan, który śmiało przeciwstawiłby się „odradzaniu imperium zła”. Reagan albo Thatcher. Zapewne Bush junior również należy do kategorii „silnych przywódców”, w końcu walczył o demokrację w Iraku. Kolenda-Zaleska twierdzi, że „Zachód tęskni za przywódcą, który jasno i twardo wskazuje kierunek”, a nie „kluczy”, „hamletyzuje” i oddaje się „dyplomatycznym wygibasom”. „Dzisiejsi przywódcy nie dorastają do swoich poprzedników” – stwierdza Zaleska. Taki Obama to słabeusz! Tusk zapewne też. Putin – twórczo rozwijam myśl Kolendy-Zaleskiej – powinien natrafić na swojego Putina. Na wojnę trzeba odpowiedzieć siłą, a nie dyplomacją, negocjacjami, rozsądkiem. Szkoda więc, że Polską nie rządzą dziś bezkompromisowi przywódcy, tacy jak Kaczyński, Macierewicz czy Żalek. Nie byłoby wtedy „dyplomatycznych wygibasów” ani „hamletyzowania”. Oj, nie byłoby.

Nie wiem, czy Zachód rzeczywiście marzy o silnym przywódcy typu Reagan. Według mnie Zachód szczęśliwie od kilkudziesięciu lat chroni się przed silnymi przywódcami, stawiając na dyplomację, negocjacje i ostrożność. Nie wiem, czy – jak pisze Kolenda-Zaleska – „wiek XXI rzeczywiście tęskni za przywódcą”. Myślę raczej, że jeśli wiek XXI przetrwa, to dlatego, że wyzbył się takich tęsknot. I jest nieco mniej falliczny. ■

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań