Sołtys na zagrodzie równy premierowi
Żyjemy w czasach istotnej zmiany polityki i sposobu jej uprawiania – powracam do tej myśli w różnym kontekście. Uważam m.in., że od polityków szczebla centralnego będziemy w coraz większym stopniu oczekiwać tego samego, czego oczekujemy od lokalnych samorządowców, czyli przede wszystkim sprawnego zarządzania. Nie rozumiem tych codziennych tyrad, zalewu tweetów, pieczołowitego lansowania osławionych „przekazów dnia”. Minister czy poseł (dotyczy to również opozycji!) bierze pensję za pełnienie swojej funkcji, a nie politykowanie. Wyobrażacie sobie prezydenta albo burmistrza, który codziennie zalewa was potokiem słów, podczas gdy sprawy waszego miasta czy gminy leżą odłogiem? Jak w soczewce było to widać po kataklizmie, który dotknął ludzi na Pomorzu. Co było potrzebne? Sprawne działanie. Tego domagali się ludzie. Defilada 15 sierpnia jeszcze go uwypukliła (przy czym nic nie mam przeciwko paradom wojskowym). Bohaterem wielu mediów został sołtys Rytla, Łukasz Ossowski, który sprawnie organizował akcję pomocy.
Na krótko co prawda, ale stał się postacią tak ważną jak minister czy nawet premier (kto wie, czy nie ważniejszą) i w takim samym stopniu przyciągnął uwagę opinii publicznej. Sprawne działanie zrównało sołtysa z prezesem Rady Ministrów. Szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie, sołtys – premierowi. Twierdzę, znów przez analogię do władz lokalnych, że będziemy oczekiwać od polityków sprawnego „zarządzania”, nie „rządzenia”. Prezydenci czy burmistrzowie są tak naprawdę menedżerami zarządzającymi swoimi małymi ojczyznami i to samo dotyczy polityków w stolicy. Mają zarządzać, nie rządzić, i rozwiązywać problemy Polaków. Zarządzanie to nowoczesność, współpraca i dobrobyt, rządzenie to anachronizm, skupianie władzy w jednym ręku i kiełbasa co najwyżej wyborcza. Różnicę między rządzeniem a zarządzaniem ilustruje kwestia pieniędzy – rząd (i parlament) nie daje nic nikomu, bo nie dysponuje własnymi pieniędzmi. Rząd tylko zarządza naszymi pieniędzmi. Zatem – dziennikarze do piór. A politycy… nie do politykowania, lecz do roboty. g