Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Agencja Wydawniczo Reklamowa WPROST Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-305) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

Piersi polityczne

M

oże się Państwo zdziwicie, że u progu kampanii wyborczej „Wprost” wybiera na temat numeru problem raka piersi. Ale to wbrew pozorom problem polityczny. Naprawdę. Zawsze uważałem (a sam mam za sobą leczenie onkologiczne), pewnie podobnie jak większość z Was, że to jeden z „najlepszych raków”, na jaki można zachorować. Od lat ma on bowiem stosunkowo dobrą prasę – znane kobiety coraz chętniej opowiadają o swoim zmaganiu z tą chorobą, świetnie działają organizacje Amazonek, organizowane są też kampanie społeczne na rzecz wczesnego wykrywania tego rodzaju nowotworu. I nagle zonk! Okazuje się bowiem, że Polska to jedyny kraj w Unii Europejskiej, w którym rak piersi zabija coraz więcej kobiet. I to nie dlatego, że medycyna jest bezsilna, lecz z powodu niewydolności państwa. Jak piszą w swych tekstach Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin i Katarzyna Pinkosz, resort zdrowia nie finansuje pewnych terapii, które mogą przedłużać życie chorym na ten rodzaj nowotworu. Inaczej niż w państwach Zachodu. Z kolei dziennikarka Polsatu Joanna Górska, która swoją diagnozę usłyszała dwa lata temu, dzieli się z Pauliną Sochą-Jakubowską trudnymi doświadczeniami z polskim systemem ochrony zdrowia. Musiała się bowiem zmagać nie tylko z chorobą, ale też z bezdusznością medycznej biurokracji. I pomyśleć, że to podobno my jesteśmy krajem stojącym na czele obrońców cywilizacji życia. Nie od dziś wiadomo, że jesteśmy lepsi w ideologicznych aktach strzelistych i deklaracjach niż w realnych działaniach. Warto o tym na początku kampanii wyborczej przypomnieć naszym politykom, zajętym głównie swoimi przywilejami (piszą o tym nasi świetni felietoniści: Magdalena Środa, Jan Wróbel oraz Jan Rokita). Wracając zaś do raka piersi – o walce z chorobą mówi w rozmowie z Olgą Wasilewską Irena Santor. Wybitna artystka, która w tym roku obchodzi 60-lecie pracy artystycznej, opowiada, że gdy prawie 20 lat temu zdiagnozowano u niej nowotwór, też narzekano na służbę zdrowia. A mimo to wydaje się jej, że dziś jest gorzej. I że kiedyś pacjent liczył się bardziej. Irena Santor mówi też o polityce. Bo, jak wspomniałem, rak piersi to także problem polityczny. Zapewne podejście państwa do jego leczenia byłoby inne, gdyby ta choroba częściej atakowała mężczyzn (bo, wbrew pozorom – atakuje, ale bardzo rzadko). „Panowie od zawsze rościli sobie prawa do tego, że wiedzą lepiej, że są ważniejsi i umieją więcej. Otóż nie! Równość płci to podstawa” – deklaruje wybitna piosenkarka. Irena Santor jako ikona feminizmu? Czemu nie! Dzięki „Wprost” wszystko jest możliwe! g

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań