Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Agencja Wydawniczo Reklamowa WPROST Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-305) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

Zdarzyło się 1 kwietnia

JACEK POCHŁOPIEŃ

redaktor naczelny

Zapowiadał się słoneczny dzień. Anna spakowała synowi drugie śniadanie i pomachała na pożegnanie. Jeden komplet książek był w domu, drugi w szkole, 14-letniemu Maćkowi, uczniowi ósmej klasy, wystarczał zatem mały plecak. Poza tym sporo zadań wykonywał na tablecie. Do szkoły chodził bez stresu, oceny stosowano tylko w przypadku wybranych, uczonych w szerszym zakresie przedmiotów. Jeśli ktoś interesował się chemią czy biologią, korespondowały

z jego pasją. Jeśli jednak nie radził sobie z reakcjami albo wzorami kwiatowymi, i wybrał program minimum, nie musiał martwić się jedynkami. Takie zasady obowiązywały od siódmej klasy (i dodawały otuchy we wcześniejszych). Dwa razy w roku rodzice otrzymywali szczegółowe opinie nauczycieli o postępach dzieci. Annę najbardziej interesowało „wychowanie obywatelskie”, „przedsiębiorczość” i „życie w społeczeństwie”. W ramach pierwszego przedmiotu dzieciaki uczyły się, jak działa państwo, za co odpowiadają poszczególne władze, jakie prawa mają obywatele, jak działa wymiar sprawiedliwości itd. – wszystko w ramach zajęć teoretycznych i gier symulacyjnych. Dzięki temu wiedzieli, czego można oczekiwać od prezydenta miasta albo czym różni się marszałek od wojewody. Najlepsze było to, że nauka przedsiębiorczości tak naprawdę uczyła odpowiedzialności, choć wiedza, na czym opierają się decyzje z pieniądzem w tle, okazywała się przydatna. Maciek wykorzystywał podstawy teorii gier, aby robić dobre interesy na platformach transakcyjnych. Przy okazji: do lamusa odszedł wysoki podatek VAT, bo ludzie zaczęli czytać paragony fiskalne. Z kolei „życie w społeczeństwie”, jak zauważyła Anna, nieco ułatwiało nastolatkom uporanie się z wyzwaniami dojrzewania. Komunikacja, rywalizacja, współpraca, wspólnota – szkoła życia. Były też podstawy socjotechniki, mające chronić społeczeństwo przed manipulacją. Co więcej, w ramach każdego z tych trzech przedmiotów uczono prawa. Nie mogło być inaczej, zważywszy na obowiązującą przecież zasadę „nieznajomość prawa szkodzi”.

Maciek miał sporo czasu na naukę tego, co go interesowało, bo niektórych przedmiotów uczył się na zupełnie podstawowym poziomie. W zamian mógł z zapałem zgłębiać „historię Polski na tle świata” albo „matematykę dla informatyków”. Była jeszcze ciesząca się sporą popularnością „matematyka dla każdego”. Szczerze mówiąc, rodzice w pewnym stopniu zmuszali dzieci do nauki tego przedmiotu, bo sądzili, że przyda im się w życiu. Edukacji sprzyjało zniesienie obowiązkowych egzaminów. Matura straciła swoje znaczenie, choć niektórzy pracodawcy i uczelnie wymagali zaświadczenia o jej zdaniu. Generalnie szkoły średnie i wyższe same sprawdzały u kandydatów to, co chciały. Decentralizacja. Maciek nieomal z przerażeniem słuchał opowieści mamy, jak to przed egzaminami w ósmej klasie uczyła się wyłącznie trzech przedmiotów, rozwiązując w kółko testy. Za to bawiły go opowieści dziadka Jacka, który wtedy, kiedy Bill Gates rozkręcał swoją firmę, a więc w latach 80. XX w., musiał obowiązkowo w szkole szydełkować. Zadziwiające, myślał Maciek, jak wiele czasu zabrało dorosłym odkrycie, że system edukacji musi przygotować dzieci do życia w szybko zmieniającym się świecie, nieznanym w momencie pobierania nauki. I że nie należy po macoszemu traktować dyscyplin, któ re przydają się wszędzie i każdemu.

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań