Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Agencja Wydawniczo Reklamowa WPROST Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-305) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

K… p…, co się dzieje w Polsce

JACEK POCHŁOPIEŃ, redaktor naczelny

Płatni zdrajcy, pachołki Rosji – łza się w oku kręci, gdy przypomnieć sobie, jakimi to finezyjnymi inwektywami obdarzył w 1992 r. z trybuny sejmowej posłów SLD Leszek Moczulski. Twórca Konfederacji Polski Niepodległej rozwinął twórczo skrót PZPR (młodzieży przypominam: Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej). Aleksander Kwaśniewski, Leszek Miller, Marek Borowski i inni posłowie SLD złożyli wówczas pozew przeciwko Moczulskiemu o ochronę dóbr osobistych i przeprosiny. Batalie sądowe trwały wiele lat, sprawa ciągnęła się aż do 2003 r. W dużym skrócie: ostatecznie sąd uznał, ze lider KPN nie obraził konkretnych ludzi i trzeba brać pod uwagę całą jego wypowiedź dotyczącą rozliczeń postkomunistycznegougrupowania z historią.

Nie popierając obrzucania wyzwiskami w żadnej postaci, stwierdzam, że teraz w świecie polityki finezji jest znacznie mniej. „Bydlaki”, „hołota postbolszewicka”, „gnoje, które dla synekur i apanaży gotowe są sprzedać cały Naród”, „ścierwa” oraz nieco bardziej eleganckie „gnoje pod krawatami” – takimi obelgami obrzucił polityków PiS i PO Paweł Kukiz po odrzuceniu w głosowaniu prezydenckiej propozycji referendum konstytucyjnego. Zrobił to zdalnie na Facebooku, wszak świat poszedł do przodu przez tych 26 lat, jakie minęły od wystąpienia Moczulskiego. Kukizowi pewnie ujdzie ta wiązanka na sucho, zgodnie ze staropolskim przysłowiem „Co wolno wojewodzie” (w tym przypadku śpiewakowi rockowemu), choć zakończył ją zachęcającym „możecie mnie do sądu podawać”. Mniej szczęścia miał Andrzej Celiński, który w ubiegłym tygodniu nazwał Jana Śpiewaka ch… (bez kropek), potem jeszcze nie przebierał w słowach w wymianie zdań z Katarzyną Piekarską. W konsekwencji teraz jest już tylko byłym kandydatem SLD na prezydenta Warszawy. Dosięgło go karzące ramię partii. Były – nomen omen – minister kultury bluznął, podobnie jak rockman, na Facebooku.

Jak tak dalej pójdzie, to medium Marka Zuckerberga stanie się dostępne wyłącznie dla widzów dorosłych, przynajmniej w Polsce. Niestety, problem wulgaryzmów nie dotyczy tylko pojedynczych werbalnych wyskoków. Jak odnotowali w swojej relacji dziennikarze Wprost.pl, podczas ubiegłotygodniowych protestów związanych z uchwaleniem ustaw sądowych pod Pałacem Prezydenckim wyczuwalna była zmiana nastrojów. Więcej było wulgarnych haseł. Nie jest to dla mnie niespodzianką. Od co najmniej dwóch lat widać, że w naszym państwie agresja narasta. W czwartek policja użyła pod Pałacem Prezydenckim gazu łzawiącego, na niewielką skalę. Nie wchodząc teraz w szczegóły, czy było to uzasadnione, czy nie, podejrzewam, że jeszcze niejedno na polskich ulicach zobaczymy, niestety. Nie tylko nie potrafimy się już ze sobą dogadywać, ale nawet rozmawiać. I proszę mnie nie przekonywać, kto jest temu winien bardziej. A propos: jestem jeszcze winien rozszyfrowanie wielokropków z tytułu. Ze wstydem przyznaję: przekląłem szpetnie, śladem małoletniego łobuza z filmu „Miś”, sprowadzanego na dobrą drogę przez znakomitego Stanisława Mikulskiego w roli porucznika MO. „Kurcze pióro” rzucał zmarznięty młodzieniec na przystanku autobusowym. A niech to motyla noga… g

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań