Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Agencja Wydawniczo Reklamowa WPROST Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-305) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

W labiryncie wartości

JACEK POCHŁOPIEŃ, redaktor naczelny

O radosnych i uśmiechniętych Irlandczykach świętujących tryumf śmierci pisze w tym wydaniu „Wprost” Jan Rokita. Warto przeczytać tekst naszego felietonisty. Rozumiem, że można mieć różne poglądy na temat aborcji, dyskutować, nawet forsować swoje zdanie, aby zostało ujęte w ustawowych ramach. Rozumiem też radość pod wpływem chwili po ogłoszeniu wyników referendum, które będzie skutkowało liberalizacją przepisów dotyczących przerywania ciąży (projekt rządu Irlandii zakłada możliwość aborcji na życzenie do 12. tygodnia życia dziecka). Ale nadal nie składa mi się to w radosny festyn. Raczej prowokuje do zadumy, dokąd zmierza nasza cywilizacja. I mam na myśli nawet nie sam problem, ale podejście do niego. Los dzieci zasługuje na powagę. Los kobiet – również. Inny temat, ale również aktualny i dotyczący Starego Kontynentu: George Soros ostrzegł w ubiegłym tygodniu przed ostrym kryzysem w Unii Europejskiej. Nie podzielam wszystkich jego poglądów.

Przeciwnie niż inwestor zarabiający na rynkach finansowych uważam np. działania na rzecz dyscypliny budżetowej za pożyteczne, a pożyczkowe szaleństwo – za szkodliwe. Jednak Soros zwrócił również uwagę na deficyt demokracji, niedostatek wpływu oddolnych inicjatyw obywateli na bieg spraw. Można to różnie interpretować, nie wiem, czy zgodzilibyśmy się w szczegółach, natomiast bez wątpienia istnieje problem deficytu demokracji i kryzysu systemu politycznego w Polsce, w Unii Europejskiej, w Europie. W zasadzie – również na świecie. Mam wrażenie, że jeżeli w ogóle dyskutuje się o uwzględnieniu głosu zwykłych ludzi, to wyłącznie w tej coraz bardziej centralizowanej rzeczywistości. To ślepy zaułek. Taka wolność kontrolowana, czasami wręcz sterowana. Przez prawdziwą rozumiem niskie podatki, aby ludzie mogli sami decydować, co zrobią z wypracowywanym majątkiem i swoim życiem, uznanie jednakowej roli władz centralnych (w Brukseli albo w Warszawie) i samorządów terytorialnych, aby mogli łatwo kształtować świat wokół siebie, wreszcie tworzenie ram sprzyjających oddolnej aktywności. To w największym skrócie. I mam wrażenie, że w ostatnich latach święciliśmy tryumfy wolności oraz ludzkiej aktywności, przedsiębiorczości.

Najlepszym dowodem jest rozkwit gospodarki cyfrowej. Teraz jednak mamy symptomy odwrotu w kierunku protekcjonizmu. Prezydent USA zabrał się za nakładanie ceł, niestety skutki globalnej wojny handlowej mogą być opłakane. Z kolei przykład z naszego podwórka: Parlament Europejski w ubiegłym tygodniu zatwierdził zmiany w zatrudnianiu pracowników delegowanych, choć i bez tego, wbrew idei unijnej wspólnoty, droga na zagraniczne rynki dla polskich przedsiębiorców nie była usłana różami, chyba że z akcentem na kolce. Zamykanie granic, na różne sposoby, eskaluje konflikty. Rozmaite aktualne wydarzenia prowokują, aby nie grzęznąć w błahych sporach albo zatracać się w codziennym pędzie, ale zastanowić się, dokąd zmierzamy? Polecam w tym wydaniu „Wprost” również poruszający wywiad Magdy Papuzińskiej z rodzicami dwóch dziewczynek, którzy protestowali w Sejmie, o kolejach ich losu. Tekst o tym, co w życiu ważne. g

Zamykanie granic, na różne sposoby, eskaluje konflikty

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań