Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Agencja Wydawniczo Reklamowa WPROST Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-305) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

Dziennikarze do piór, funkcjonariusze do funkcji

JACEK POCHŁOPIEŃ, redaktor naczelny

Na moim osiedlu, czyli warszawskim Ursynowie, pasją osób zarządzających jedną z lokalnych telewizji jest tropienie przypadków łamania przepisów drogowych. W efekcie na facebookowym profilu lądują filmiki z kierowcami naruszającymi prawo. Ostatnio pojawiły się zdjęcia samochodów zaparkowanych w niedozwolonych miejscach. Większość komentarzy – i nie był to wyjątek – odnosiła się jednak nie do zachowujących się nagannie kierowców, ale… do samej publikacji. Rzeczywiście, tym razem widać było tablice rejestracyjne. A prawo tego zabrania. Dla mnie jednak dużo bardziej bulwersujące jest parkowanie z naruszeniem przepisów niż ujawnianie sprawców takiego wykroczenia. Czasami – widzę to na co dzień – zawalidrogi blokują drogi pożarowe albo wymuszają na innych niebezpieczne przekraczanie ciągłych linii, gdy inaczej nie da się przejechać. Jeśli ktoś narusza przepisy, musi się liczyć z nieprzyjemnymi konsekwencjami. Łamiesz prawo na drodze – możesz mieć problem. Jeżdżę samochodem od 26 lat, zapłaciłem w życiu cztery mandaty i cóż na ten temat mogę powiedzieć: kara się należała, powodu do dumy nie ma. Oj, nie spodobało się niektórym, że dziennikarze wyciągnęli na jaw działania neonazistów w Polsce. Po tym gdy „Superwizjer” TVN opublikował materiał na ich temat, niektórzy politycy i komentatorzy uznali, że jego autorzy zachowali się nie w porządku, a może nawet naruszyli prawo. Dlatego że już kilka miesięcy wcześniej nie zawiadomili organów ścigania. W ślad za tym pojawiły się pytania, komu to służy, co to za gra itp. Dla mnie cała sprawa jest prosta. Są w Polsce wielbiciele Hitlera (głupich nie sieją, sami się rodzą) i koledzy z TVN wykonali dobrą robotę, ujawniając ich. Nie pierwszy raz dziennikarze wyręczyli organa ścigania. Teraz pora na działania odpowiednich służb oraz dalszą pracę dziennikarzy. Tylko tyle i aż tyle.

Codziennie przesiaduję w gabinecie, w którym kilka lat temu agenci służb specjalnych próbowali odebrać komputer ówczesnemu redaktorowi naczelnemu „Wprost”. Jestem wrażliwy, gdy zamiast skupiania się na sednie sprawy, zaczynają się dywagacje, czy dziennikarze powinni się rzeczywiście zajmować jakimś tematem, może i słusznym, wiecie rozumiecie, ale dlaczego to robią, a w czyim interesie, a komu to służy itd. Jeśli trafi do mnie materiał na temat przestępstwa, to o ile utrzymanie faktów do momentu publikacji w tajemnicy nie będzie sprzyjać przestępcom, w szczególności nie umożliwi popełnienia przestępstwa albo zatarcia śladów, data jego publikacji będzie suwerenną decyzją redakcji. Dziennikarze zgłaszający przestępstwo przed publikacją materiału – interesująco niektórzy wyobrażają sobie funkcjonowanie mediów. A co do zarzutu o przewlekłość… Po sprawie tragicznej śmierci Igora Stachowiaka, na którą rzucił światło dopiero dziennikarz TVN Wojciech Bojanowski? W kraju, w którym od 11 miesięcy wyjaśniany jest wypadek drogowy, choć wymiar sprawiedliwości dysponuje zeznaniami uczestników i świadków – funkcjonariuszy państwa z szefową rządu na czele, a brały w nim udział samochody wyposażone w rejestratory? Hm… Prawda, są też inni świadkowie. Przed prokuraturą dotarli do nich dziennikarze. Po reportażu o nazistach zarząd warszawskiego oddziału Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich zadał pytanie redaktorowi naczelnemu TVN24, jaka była podstawa prawna zatajenia przez redakcję przestępstwa. Z kolei w listopadzie zarząd wojewódzki NSZZ Policjantów z Dolnego Śląska złożył doniesienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez osobę, która pomogła Wojciechowi Bojanowskiemu. Przez chwilę prokuratura domagała się od niego nawet ujawnienia informatora. Obie organizacje branżowe absolutnie miały prawo postąpić tak, jak postąpiły. Tylko w czyim interesie? Komu to służy? g

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań