Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Agencja Wydawniczo Reklamowa WPROST Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-305) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

Zaczynam się obawiać ministra Jakiego

JACEK POCHŁOPIEŃ, redaktor naczelny

Źle się dzieje w państwie polskim. Od dawna, żeby było jasne. W ubiegłym tygodniu Patryk Jaki, wiceminister sprawiedliwości i szef komisji weryfikacyjnej zajmującej się reprywatyzacją w Warszawie, zaapelował o dymisję rzecznika praw obywatelskich Adama Bodnara. Stwierdził, że ten napisał do niego w obronie handlarzy roszczeń. Spotkało się to między innymi z entuzjastycznym przyjęciem i nieprzychylnymi komentarzami pod adresem Bodnara w mediach społecznościowych, na Twitterze oraz Facebooku. Oto jeden z komentarzy facebookowicza: „Nie ma się czego po typie spodziewać, skoro Polaków określił narodem współwinnym Holokaustowi”. Od razu posypały się lajki i serduszka. Chodzi o zarzut z czerwca dotyczący tego, że Bodnar obwinił Polaków za Holokaust. Rzecznik nawet za to przeprosił, choć cytat wyrwano z kontekstu. Tak naprawdę jego wypowiedź brzmiała: „Musimy pamiętać też, że wiele narodów współuczestniczyło w realizowaniu Holocaustu, w tym także, o czym mówię z ubolewaniem, także naród polski. (…) Państwo polskie jako takie nie może być w żaden sposób za to odpowiedzialne.

Zawsze było potępienie. (…) Natomiast oprócz państwa mamy także przedstawicieli narodu, także Polaków, którzy mogli uczestniczyć w różnego rodzaju zbrodniach”. Dla mnie jest jasne, o co chodziło Bodnarowi: niektórzy Polacy zachowali się haniebnie. Ale skrócony cytat poszedł w świat i jak widać ma się świetnie. Teraz rzecznik praw obywatelskich poprosił ministra Jakiego o wyjaśnienie skarg, jakie napływają do niego w sprawie działań komisji. Chodzi o osoby stawające przed nią, które poskarżyły się m.in. na brak dostępu do akt i dokumentów, zastraszanie, uniemożliwianie składania wniosków procesowych. Czy te żale są uzasadnione – nie wiem. Odtworzyłem sobie jeden z filmów z Twittera ministra Jakiego i wysłuchałem wygłaszanej przez niego kwestii: „Wyjaśniając tę sprawę, świadek bardzo dobrze wie, że świadek mówi całkowicie o czym innym, to znaczy świadek mówi o wpisie w księdze wieczystej. Ale nie wspomina już o tym celowo, że…” etc. Czy to właściwy styl przesłuchiwania („świadek wie”, „nie wspomina celowo”), czy nie – oto jest pytanie. Natomiast pytania zadane ministrowi Jakiemu przez Adama Bodnara mnie nie bulwersują. Jeden organ państwa w ramach swoich kompetencji zwrócił się do drugiego. Po prostu.

Tak działa państwo. Jest dla mnie jasne, że rzecznik stanął w obronie PRAW osób stających przed komisją, a nie OSÓB. Jeśli wiceminister sprawiedliwości, pełniący bardzo odpowiedzialne funkcje, w tym szefa komisji z ogromnymi uprawnieniami, nie dostrzega tej różnicy, to mamy w państwie problem. W podobnym tonie była utrzymana okładka jednego z tygodników kilka tygodni temu, gdy umieszczono na niej kancelarie prawne mające bronić osób czujących się poszkodowanymi ustawą dezubekizacyjną. A właściwie – napiętnowano, bo taka była intencja materiału. Stawianie prawnikom zarzutu, de facto szczucie na nich za to, że bronią ludzi o coś oskarżanych, jest łamaniem praw każdego obywatela do obrony. To dobrze, że afera reprywatyzacyjna ujrzała światło dzienne. Niepojęte, jak mogło do niej dojść w warszawskim ratuszu. Niepojęte, jak sędzia mógł wyznaczyć kuratora dla 128-letniej osoby. Mam nadzieję, że wszyscy winni łamania prawa zostaną ukarani. Osobiście kibicuję każdemu organowi państwa, który walczy z przekrętami. Cieszę się z determinacji ministra Jakiego do wyjaśniania afer. W III RP było ich znacznie więcej, niż moglibyśmy przyjąć, uznając to za niechcianą, ale jednak normę. Niemniej jednak ściganie przestępców zaczyna przypominać rewolucję. A rewolucje źle się kończą, pożerają własne dzieci, a na dodatek im dłużej trwają, tym więcej ludzi przez nie cierpi. PS Zapraszam do dyskusji na łamach, jak daleko można się posuwać w wyjaśnianiu afer, z którymi nie poradził sobie wymiar sprawiedliwości. Głosy w tej sprawie można nadsyłać na adres: debata@wprost.pl. g

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań