Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Agencja Wydawniczo Reklamowa WPROST Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-305) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

Gospodarcza oś sporu o Polskę

JACEK POCHŁOPIEŃ, redaktor naczelny

Film „Raport mniejszości” nakręcony na podstawie opowiadania Philipa K. Dicka (ze świetną rolą Toma Cruise’a) rozpoczyna się dramatyczną sceną morderstwa w afekcie, a właściwie jego próbą. Oto bowiem, gdy zdradzany małżonek zamierza przejść do czynów, wpadają mundurowi i w porę go obezwładniają. Władze wiedzą z góry, kto i gdzie ma dokonać przestępstwa. Ten motyw powraca w różnych dziełach i w różnej odsłonie: świat przyszłości, w którym rządzący sprawują daleko idącą, jeśli nie całkowitą, kontrolę. A my już żyjemy w przyszłości. Przypomnę, że pojazd DeLorean w drugiej części znanej trylogii przybywa do roku 2015. Ja jednak mam wrażenie, że w 2017 r. cofamy się do początku XIX w., kiedy to luddyści niszczyli warsztaty tkackie, protestując przeciwko postępowi oraz nowemu stylowi życia i pracy. Tak odbieram kolejne zakazy i nakazy, które fundują nam politycy. Przypisuję je niezrozumiałej dla mnie logice, zgodnie z którą wraz z rozwojem i rosnącym dobrobytem, państwo musi coraz mocniej ingerować w nasze życie. Przesłanki ku temu podejrzewam dwie. Pierwszą jest chęć ustawowego zapewnienia godnego życia. Tak odbieram podnoszenie płacy minimalnej albo stawek w umowach zlecenia czy też zakaz handlu w niedzielę. Ten ostatni streszczę tak: właściciele sklepów szukali pracowników, przeprowadzili rekrutację, po czym po fakcie dowiedzieli się od reprezentantów przyjętych kandydatów, że ci nie chcą pracować w niedzielę. Problem polega na tym, że niektórzy na tego typu regulacjach zyskają, inni stracą. I to nawet pracę, tak jak ochroniarze na moim osiedlu po wprowadzeniu minimalnych stawek w umowach-zleceniach. Nie ma już całodobowych dyżurów, bo stały się zbyt drogie, pozostały tylko nocne. W handlu za sprawą niedzielnego zakazu pracę straci pewnie część pracowników stacjonarnych sieci. Zyskają za to firmy oferujące dostawę zakupów do domu. Spór o Polskę dotyczy rozmaitych spraw, od oceny Lecha Wałęsy po miejsce Kościoła katolickiego

w życiu publicznym. Ja chcę zwrócić uwagę na spór o wolność gospodarczą. Najnowsza odsłona dotyczy rynku usług przewozowych, a właściwie taksówkowych oraz Ubera. Wraca kwestia ustawy mającej narzucić zarabiającym w ten sposób m.in. wymóg posiadania licencji. Czyli: jeśli ktoś chce jechać z kimś samochodem i zapłacić mu za to, to politycy mówią: nie, nie, dla twojego dobra nie możesz. A ja przypominam sobie, jak wprowadzano OFE „dla naszego dobra”, aby nikt nie został bez emerytury… To jest ta druga przesłanka wprowadzania zakazów: chronić ludzi przed nimi samymi. Oczywiście nowe regulacje mają też wyrównywać konkurencję taksówkarzy z kierowcami Ubera. Tylko problem tkwi raczej nie w tym, że uberowcy mają za lekko, ale taksówkarze za ciężko i trzeba poluzować niektóre obowiązujące ich wymogi. Czy ktoś może się przejechać w złym tego słowa znaczeniu na jeżdżeniu z Uberem? Oczywiście. Takie jego prawo. Nawiasem mówiąc, nie mam pojęcia, gdzie zakwalifikować ustawę „apteka dla aptekarza”, ograniczającą możliwość otwierania takich placówek. Moim zdaniem jest niekorzystna i dla indywidualnych aptekarzy (duże sieci sobie poradzą z każdym zakazem), i dla ich klientów, którym trudniej (oraz drożej) będzie kupić leki. Niemniej jednak jest też i tak, że prawo musi nadążać za życiem. Rozwój internetu i wszystko, co się z nim wiąże, rodzi nowe wyzwania. Czasem nowe przepisy są potrzebne. Bliższa mi jest jednak radość z nowych możliwości, jakie otwierają się przed ludźmi wraz z postępem, niż paraliżujący strach, co z tego wyniknie albo asekurancka chęć, aby zostało po staremu (ostatnio modne hasło). Gdyby nasi przodkowie skaczący po drzewach rozwinęli biurokrację, zejście na ziemię wymagałoby specjalnego zezwolenia. Dzisiaj pewnie radośnie bujalibyśmy się na gałęziach, zamiast ekscytować się nowymi możliwościami smartfonów. Świat się zmienia i zmieni się, ile by niektórzy politycy i lobbyści tych warsztatów tkackich nie spalili. g

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań