Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Agencja Wydawniczo Reklamowa WPROST Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-305) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

Porozmawiajmy o nowej ordynacji

JACEK POCHŁOPIEŃ, redaktor naczelny

Ostatni kryzys i protesty na ulicach są dla mnie kolejnym dowodem na to, że zmiany w systemie politycznym w Polsce są nieuchronne. Właściwie to one już się dokonują, a pytanie brzmi: jakie reformy instytucjonalne powinny wychodzić im naprzeciw. W pierwszej kolejności warto się pochylić nad zmianą ordynacji wyborczej do Sejmu na taką, która będzie lepiej oddawać rzeczywistość. Model uprawiania polityki, jaki znamy, wyczerpuje się. Partie tworzą konglomeraty. Na kogo ma głosować wyborca, który nie identyfikuje się całkowicie z poglądami żadnego ugrupowania? Zjawisko samo w sobie nie jest nowe, ale mamy nowe okoliczności. Żyjemy w czasach rewolucji komunikacyjnej. Dzięki mediom oraz internetowi obywatele błyskawicznie się orientują, że w danej sprawie nie są osamotnieni ze swoimi poglądami, wspierają się, wymieniają opiniami, skrzykują w grupy, a czasami protestują. Kiedy w poniedziałek 24 lipca chwilę po godzinie 13 zaparkowałem samochód w centrum Warszawy, ku mojemu zaskoczeniu przed maską przedefilowała mi mniej więcej 100-osobowa demonstracja, domagająca się trzeciego weta prezydenta (zdjęcia można zobaczyć na moim profilu na Facebooku). A minęły ledwie 3 godziny od ogłoszenia przez Andrzeja Dudę swojej decyzji.

Nowe możliwości zachęcają Polaków do bycia aktywnymi. Nawet kilkuosobowa demonstracja w niewielkim mieście ma sens, bo w internecie zobaczy ją wielu. Co z tego wyniknie, zobaczymy. Natomiast mój wniosek już teraz: bardziej rozdrobniony czy raczej mniej zabetonowany Sejm odzwierciedlałby to, co i tak się dzieje, tyle że na ulicy. Obywatele byliby lepiej reprezentowani. Do rozważenia jest na przykład obniżenie progu wyborczego, dla partii i dla koalicji. Pytanie, co z okręgami, liczeniem głosów etc. – szczegóły są do dyskusji z udziałem ekspertów. Za zmianami przemawiają też inne argumenty: po pierwsze, mamy partie wodzowskie, które z trudem, jeśli w ogóle, tolerują odmienność poglądów w jakiejkolwiek sprawie w swoim ugrupowaniu. To zabija dyskusję. Po drugie, przy kilku dużych partiach dominuje fatalna dla funkcjonowania państwa retoryka i strategia konfliktu, my-oni, zamiast poszukiwania wartościowego dialogu i refleksji nad swoim postępowaniem. Po trzecie, trudno się przebić nowym ludziom i ugrupowaniom. W najlepszym razie już na etapie wyborów zaczynają być wchłaniani przez duże partie, a po wejściu do Sejmu mieleni jak, nie przymierzając, głosy za referendum w sprawie jednomandatowych okręgów wyborczych za czasów rządów PO. Trzeba się otworzyć na zmiany w systemie politycznym, na nowości. Na przykład za 3-5 lat przeprowadzenie referendum, zebranie opinii Polaków dzięki postępowi technologicznemu będzie trwało tyle, co jego ogłoszenie; już teraz mamy telefony uruchamiane na odcisk palca. Co zrobić z taką możliwością? „Szaleństwem jest robić wciąż tak samo i oczekiwać różnych rezultatów” – stwierdził Albert Einstein. Tak, w Polsce dochodzimy już do szaleństwa.

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań