Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Agencja Wydawniczo Reklamowa WPROST Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-305) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

Przełomowe reformy zasługują na debatę

JACEK POCHŁOPIEŃ, redaktor naczelny

Pamiętam, kiedy zwątpiłem w nieomylność Sądu Najwyższego. Było to w 1995 r., gdy sędziowie nie uznali protestów dotyczących wyboru Aleksandra Kwaśniewskiego na prezydenta RP. Przypomnę: Państwowa Komisja Wyborcza powieliła otrzymaną błędną informację, że kandydat posiadał wykształcenie wyższe. W starciu z robotnikiem Wałęsą miało to znaczenie, co więcej, kwestionowanie wykształcenia Kwaśniewskiego przedstawiano jako nieuczciwą walkę. Ostatecznie ten ostatni zdobył blisko 9,7 mln głosów, Wałęsa nieco ponad 9 mln. SN uznał głosami 12:5, że podanie nieprawdy nie zmieniło wyniku. To przykład, jak ważne są decyzje sądu i jakie mogą budzić kontrowersje. PiS ma rację, reforma sądownictwa jest potrzebna. Dochodzenie sprawiedliwości bywa problemem częściej, niż można by to uznać za nieuniknioną niedoskonałość systemu. Tyle że spokój społeczny, prawo obywateli do rzetelnej informacji i debaty są wartościami, o które trzeba dbać. Zauważyłem, że PiS ma czasami kłopoty z działaniem po postawieniu trafnych diagnoz. W poprzedniej dekadzie w czasie rządów tej partii wiele było mowy o „układzie”. Bodaj najgłośniejsza afera, gruntowa, dotyczyła… członków rządu, na czele z Andrzejem Lepperem.

PiS zwracał uwagę na realny problem, tylko nie istniał jeden mityczny układ, ale pomniejsze, oplatające Polskę, w jakimś stopniu opierające się na byłych funkcjonariuszach i współpracownikach służb specjalnych PRL. Reformy są potrzebne, pytanie: jakie dokładnie? Uzasadnienie ustawy o SN otwierało interesujące pole do dyskusji. Przywołano w nim np. decyzje budzące wątpliwości, takie jak uchwała z 2007 r. przyznająca prawo do składania fałszywych zeznań w postępowaniu karnym, jeśli służy to obronie zeznającego, sprawy związane z lustracją i zbrodniami komunistycznymi czy problemy z postępowaniami dyscyplinarnymi wobec sędziów. Co z tego wynika i co należy zrobić, powinno być przedmiotem kilkumiesięcznej debaty, której z zainteresowaniem bym wysłuchał. Tylko że PiS do niej nie dopuścił. Kiedy czytam pismo Naczelnej Rady Adwokackiej: „Opinia złożona jest w związku z przedstawieniem NRA w dniu dzisiejszym poselskiego projektu (…)”, to zadaję sobie pytanie: jak to „w dniu dzisiejszym”? Tak ma wyglądać stanowienie prawa, z takim czasem do namysłu? PiS nie odpowiedział przy tym na obawy wielu Polaków. Dla mnie również przyznanie tak znaczących kompetencji ministrowi sprawiedliwości jest niezrozumiałe, zwłaszcza że to PiS w 2016 r. ponownie połączył tę funkcję z prokuratorem generalnym. Debaty nie ma, za to są emocje. Sporo oburzenia wywołały słowa Jarosława Kaczyńskiego o „mordach zdradzieckich”. Rozumiem zdenerwowanie prezesa PiS. Rzeczywiście postać Lecha Kaczyńskiego przywołuje ugrupowanie, które zaciekle go zwalczało, czyli PO.

Wyjaśnia to, choć nie usprawiedliwia, wybuch w Sejmie. Pamiętam, jak kiedyś na meczu piłki nożnej kibice non stop obrażali jednego z przyjezdnych. Wreszcie zawodnik nie wytrzymał i pokazał im nieprzyzwoity gest. „Panie sędzio, panie sędzio, pan widział, co on zrobił?” – gorączkowo zaczęli krzyczeć miejscowi. Rozumiem więc wybuch, ale takie słowa nie powinny paść. Natomiast nie znajduję wyjaśnienia, nie mówiąc o usprawiedliwieniu, dla Krystyny Pawłowicz, która kazała „zamknąć mordy” opozycji. À propos wymiaru sprawiedliwości: posłanka ukończyła aplikację sędziowską. Takie zdarzenia pokazują, że trzeba ostrożnie powierzać wielką władzę jednemu człowiekowi. Tymczasem Zbigniew Ziobro chce mieć większy wpływ na sądy. Niedawno nawet Rządowe Centrum Legislacji uznało, że projekt ustawy o Biurze Nadzoru Wewnętrznego nad służbami przyznaje zbyt szerokie uprawnienia ministrowi spraw wewnętrznych. Z kolei Wojska Obrony Terytorialnej podlegają Antoniemu Macierewiczowi z pominięciem dowódcy generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych. Z nam argumenty dotyczące tworzenia i sprawności WOT, ale odnotowuję zjawisko. Znakiem dzisiejszych czasów są działania wspólne, pozwalające wykrzesać tę dodatkową energię i potencjał biorący się ze współpracy. Polacy świetnie sobie z tym radzą, wyróżniają się na mapie świata. Politycy to psują. Tak nie należy reformować Polski. g

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań