Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Agencja Wydawniczo Reklamowa WPROST Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-305) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

Bajka o sprawiedliwości

JACEK POCHŁOPIEŃ, redaktor naczelny

Opowiem wam bajkę o sprawiedliwości. Wcale nie tak dawno temu była sobie afera – potężna, warta wiele milionów złotych, nazywana wręcz „matką wszystkich afer”. Chodzi o sprawę FOZZ, Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego. Utworzono go w 1989 r., pod sam koniec istnienia Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, a także funkcjonowania Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Działania funduszu były nie do końca legalne – miał on wykupywać za granicą od chętnych polski dług za ułamek jego wartości, czego zazwyczaj dłużnikom robić nie wolno. Nadzór nad taką funkcjonującą w strefie szarości instytucją pozostawiał wiele do życzenia. I źli ludzie to wykorzystali, kładąc łapę na pieniądzach. Zresztą niewykluczone, że tylko po to FOZZ stworzono.

Jego budżet był liczony teraz w miliardach, części tej fortuny do dzisiaj nie odnaleziono. Afera stosunkowo wcześnie ujrzała światło dzienne, śledztwo ruszyło w maju 1991 r. Ostatecznie po prawniczych turbulencjach sprawa trafiła do sądu… w 1998 r. Powoli mieliły młyny sprawiedliwości w czasie transformacji ustrojowej. A czas to pieniądz, jak mówią. Sprawą FOZZ zajęła się sędzia Barbara Piwnik, wówczas już znana postać wymiaru sprawiedliwości. Spektakularnie prowadziła procesy gangsterów. Niestety, moi drodzy, niestety… Leszek Miller, premier rządu z SLD (nowoczesnej odmiany PZPR), zapragnął koniecznie mieć Barbarę Piwnik w swoim rządzie. I pani sędzia z takiej możliwości skorzystała, w 2001 r. obejmując tekę ministra sprawiedliwości. W tej sytuacji proces trzeba było zacząć od początku. Wyjaśnianie największej afery na styku PRL i III RP zostało zastopowane, bo sędzia, która miała to zrobić, weszła do rządu SLD. Pałeczkę przejął po niej sędzia Andrzej Kryże. Skracając dalszą historię: po licznych bojach (odwrót Barbary Piwnik groził przedawnieniem sprawy) w aferze FOZZ skazano tylko kilka osób. Co dodatkowo interesujące, podczas procesu pojawiły się wątki polityczne, finansowania z pieniędzy FOZZ rozmaitych działań. Zostały jednak uznane za niewiarygodne. A po zakończeniu sprawy Andrzej Kryże, były członek PZPR i sędzia w czasach PRL, został z błogosławieństwem PiS wiceministrem sprawiedliwości – zastępcą Zbigniewa Ziobry.

Jaki z tego wszystkiego morał? Ano taki, że sędziowie i politycy powinni być od siebie jak najmocniej odseparowani. Żona Cezara, w tym wypadku Temida, musi być poza wszelkimi podejrzeniami. A rolą dziennikarzy oraz całej opinii publicznej powinno być kibicowanie władzy ustawodawczej i wykonawczej by – mieszcząc się w ramach konstytucji – monitorowała funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości i odwrotnie: nieustannie trzeba zadawać pytanie, czy wymiar sprawiedliwości wystarczająco kontroluje polityków. Problem w tym, że obecna reforma wymiaru sprawiedliwości ma polityczną pieczęć. Do tego tempo zmian jest karkołomne. Domyślam się, że PiS chce przeciąć zmasowaną krytykę (nie wchodzę w to, czy zasadną, więcej piszemy w wydaniu), ale obywatelom, wyborcom należy się rzetelna dyskusja. Zmiany w funkcjonowaniu wymiaru sprawiedliwości są potrzebne, pytanie: jakie dokładnie? Jako obywatelowi podoba mi się na przykład zawarta w nowelizacji Prawa o ustroju sądów powszechnych niezmienność składu orzekającego. Prawnicy jednak podnoszą długą listę spraw do załatwienia w interesie Polaków, nadmierny formalizm, wysokie koszty postępowań etc. Rodzi się też pytanie, czy tak wiele władzy powinno trafić w ręce jednego człowieka – ministra sprawiedliwości. Co z mądrością zbiorową w tak newralgicznym obszarze? Poza tym, skąd mamy wiedzieć, kim będzie następny minister sprawiedliwości, niepochodzący przecież z bezpośrednich wyborów jak prezydent, i co zrobi ze swoimi uprawnieniami? Nie wolno tworzyć prawa pod konkretną osobę. Brakuje też informacji. Ministerstwo Sprawiedliwości twierdzi, że w wielu sądach powstały bizantyjskie systemy powiązań i folwarki prezesów, którzy decydowali o podziale funkcji czy awansów. Powinniśmy poznać fakty, aby nie pozostać w świecie bajek. g

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań