Inline HTML

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez firmę Agencja Wydawniczo Reklamowa WPROST Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (02-305) przy Al. Jerozolimskich 179 oraz podmioty współpracujące, w tym należące do Grupy Kapitałowej Platformy Mediowej Point Group SA, zgodnie z przepisami ustawy z dnia 29.08.1997 roku o Ochronie Danych Osobowych (Dz. Ustaw nr 133 poz.883) w celu realizacji usług oraz w celach marketingowych. Oświadczam, że jestem świadom, iż przysługuje mi prawo wglądu do moich danych osobowych oraz możliwość ich poprawiania i usuwania.

Rewolucje są tylko kwestią czasu

JACEK POCHŁOPIEŃ, redaktor naczelny

Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie – wieszczył kanclerz Jan Zamoyski. No to spójrzmy. Historia pierwsza, obiegła w ubiegłym tygodniu Polskę. Uczennica zdająca maturę, podobno dobra, z klasy dwujęzycznej, wniosła na salę telefon komórkowy. Nikt by się nie zorientował, gdyby pod koniec egzaminu nieoczekiwanie nie otrzymała SMS-a. W efekcie praca została unieważniona, dziewczyna będzie mogła ponownie zdawać język polski dopiero za rok. Nie ma szans otrzymać teraz świadectwa dojrzałości, co zamyka jej drogę na studia. Dziewczyna prawdopodobnie nie korzystała z telefonu, przez pomyłkę zostawiła go w żakiecie. Czy zatem poniosła słuszną karę? Tak. Przepisy są jednoznaczne i każdy zdający musi się z tym liczyć. Czy jednocześnie sytuacja jest absurdalna? Oczywiście. Dziewczyna poniosła srogą karę, choć nie popełniła umyślnego przestępstwa, nie została przyłapana na ściąganiu. System edukacji jest jednak sztywny, zatem nie zostawia pola manewru komisji egzaminacyjnej. Pisałem o tym wielokrotnie, teraz mamy kolejny przykład. Na ile ten brak elastyczności przystaje do rzeczywistości XXI w.? Z jednej strony – nijak. Liczy się to, co w głowie, wiedza, każda uczelnia czy pracodawca mogą ją łatwo sprawdzić. Z drugiej strony – kto chciałby, aby poważny błąd, co z tego, że przez nieuwagę lub stres, popełnił operujący go chirurg albo architekt projektujący dom? Niemniej jednak egzamin maturalny nie ma na celu weryfikacji predyspozycji do operowania skalpelem. Druga historia związana z edukacją, a właściwie wypowiedź, która odbiła się szerokim echem, związana jest z Bronisławem Komorowskim. Przyznał się on w ubiegłym tygodniu, że korzystał z niedozwolonej pomocy na maturze z matematyki. Abstrahując od braku wyczucia, co przystoi prezydentom, nawet byłym, pozostaje zadumać się nad sentencją kanclerza Zamoyskiego… Oraz nad przyszłością systemu edukacji. Rewolucja jest tylko kwestią czasu. Nie wiem, czy przyjdzie za 5, 10 czy za 20 lat, ale jestem pewny, że elastyczność zwycięży, na przykład możliwość szerszego niż teraz wyboru ścieżki edukacyjnej, nawet na wczesnym etapie nauki.

Jeśli już jesteśmy przy rewolucjach: w ubiegłym tygodniu głośno było o deklaracji prezydenta Andrzeja Dudy dotyczącej przeprowadzenia referendum w sprawie zmiany konstytucji. Piszemy o tym w tym wydaniu. Ja chcę jednak zwrócić uwagę nie na słowo „konstytucja”, ale „referendum”. Podobnie jak w przypadku edukacji sądzę, że rewolucja w systemie sprawowania władzy publicznej jest kwestią nieodległej przyszłości. Już dzisiaj bez problemu można kupić smartfona uruchamianego odciskiem palca. Podejrzewam, że za kilka lat nie będzie wielkim wysiłkiem, aby wyposażyć każdego Polaka w taki lub podobny aparat. Organizacja referendum czy to w mieście, czy w kraju, będzie trwać tyle, co jego ogłoszenie. Rodzi to wyzwania, żeby wykorzystać otwierające się możliwości, ale nie dopuścić do paraliżu decyzyjnego. Trzeba będzie zastanowić się, kiedy i w jakich sprawach Polacy będą się wypowiadać poza urną wyborczą. W jakich przypadkach będzie można odrzucić wolę 45 czy 49 proc. Polaków, którzy zostaną przegłosowani? Do tej pory mieliśmy swoisty bufor – głosowanie na partie jest grą według zasady „zwycięzcy biorą wszystko” i skazuje nas na decyzje przedstawicieli, wyłanianych na podstawie skomplikowanej ordynacji. Wkrótce być może czeka nas referendum w sprawie reformy edukacji. Tylko co z tego, że ktoś, kto jest za albo przeciw gimnazjom, zostanie przegłosowany? Może warto, aby rodzice mieli większą swobodę wyboru? Może ta łatwość sprawdzania opinii obywateli musi iść w parze z wycofywaniem się państwa z decydowania o niektórych obszarach naszego życia? Polacy już poczuli swoją siłę. Dzięki internetowi szybko można się przekonać, kto ma jakie poglądy, policzyć się albo zwołać na demonstrację. I wtedy decyzje, do których teoretycznie rządzący mają mandat wynikający z arytmetyki parlamentarnej, mogą zostać zablokowane. Dość przypomnieć protesty kobiet. Nie jest to zjawisko nowe, masowe protesty nie są wynalazkiem XXI w. Teraz jednak bieg wydarzeń jest szybki, do tego dochodzi eskalacja, nakręcanie emocji. Organizacja państwa nie nadąża za zmianami w naszym życiu. g

Spis treści

Spis treści schowaj

Pobierz wersję PDF

Ostatnie wydania

Zobacz archiwum wydań